Renny Harlin to przykład typowego loosera, który będąc na szczycie upadł niemal na samo dno. Autor „Szklanej pułapki 2” miał kiedyś okazję pracować z najpopularniejszymi aktorami globu. Seria artystycznych porażek zmusiła Fina do kręcenia rzeczy, które szybciej trafiają do wypożyczalni niż do kin. 12 rund, które akurat wchodzi na polskie ekrany to przejaw chwytania się brzytwy. Próba to średnio udana, bo jak każdy obraz Harlina – ma co najmniej 10 zalet i 11 wad.
Największym problemem 12 rund jest główny bohater – bohaterski policjant Daniel Fisher. Znany amerykańskim miłośnikom wrestlingu John Cena wcielając się w jego skórę chyba nie wiedział, że kino akcji również wymaga ukazania jakichkolwiek emocji. Tymczasem u Harlina robi za kołka. Owszem jest wysportowany, dobrze przygotowany fizycznie do ról twardzieli, ale w scenach dramatycznych kładzie niemal każdą kwestię. Żal, że zabrakło kasy na bardziej zdolnego aktora. Kontrapunktem dla Ceny jest dość groteskowy Aidan Gillen w roli Miles’a Jacksona – faceta, który mści się na Fisherze. Nie jest to Ledger, Spacey czy Hopkins, ale przy tak żałosnym herosie czarny charakter musi się podobać.
Jest jednak coś tak fajnego w tym filmie, że nie mam ochoty po nim jechać beznamiętnie. Schemat fabuły został żywcem wyjęty z lat 80. Jest osiłek w roli głównej, jest jakaś intryga, padają strzały, mamy dużo kraks i co najmniej 20 nieprawdopodobnych sytuacji. Miejscami wygląda to jak jakiś C-klasowy VHS’owiec przywieziony z zachodnich landów. I ogląda się to sympatycznie. Jeżeli porównamy to do choćby „Commando” z Arnim to nie powinniśmy się zawieść – tu również stężenie infantylizmów doprowadza do śmiechu.
12 rund to tak zły film, że aż fajny. Sęk w tym, że Harlin nie potrafił z tego materiału wycisnąć niczego więcej jak tylko poprawnej realizacji (w kontekście skromnego budżetu). Na ekranie dzieje się dużo, na tyle, że widz nie zwróci uwagi na żenujące dialogi i brak emocji. W Stanach zjechano ten film od stóp do głów. Po części słusznie, bo twórcy porwali się z motyką na Słońce licząc na pozytywny odzew fanów Wrestlemanii. A Ci nowe dzieło Harlina wyśmiali.
Dodaj komentarz